PLANETA DAKAR

Gdyby na jednej z niewielkich planet pozasłonecznych odkryto życie, mogłoby ono wyglądać tak, jak w Dakarze. Tak bardzo miejsce to różni się od jakiegokolwiek innego miasta, które dane mi było oglądać, zarówno w Europie, Azji, Afryce, jak i samym Senegalu. Dakar pokochać trudno, jednakże można w nim spędzić miesiące, odkrywając każdego dnia coś innego, zaskakującego i niewyobrażalnego.

Dobrą dzielnicę można poznać po asfalcie na drodze. Jeszcze lepszą - po chodniku.

Do Afryki pojechałem z przekonaniem, że znam stereotypy o tym kontynencie. Dzieci z brzuszkami wydętymi z głodu, rodziny mieszkające w lepiankach, wielokilometrowe wędrówki, aby zdobyć wodę – to przecież nie prawda! No dobrze, może takie miejsca jeszcze gdzieś istnieją, daleko w głębi kontynentu, ale na pewno nie w Senegalu. W końcu czytałem, że to jeden z najbogatszych krajów w Afryce, a Dakar nie odbiega zasadniczo wyglądem od miast francuskich. Wystarczył jeden dzień, aby przekonać się, w jak wielkim tkwiłem błędzie.


Masz jakiś problem, białasie?

Trudno powiedzieć, co najbardziej szokuje i zadziwia. Kolorowe stroje kobiet, niesamowity hałas i ruch uliczny, śmieci, a nierzadko także rynsztok płynący środkiem drogi, rzemieślnicy uliczni (pierwszy raz w życiu widziałem, aby ktoś wytwarzał tkaniny przy pomocy długiego ręcznego krosna albo meble z surowych bali, nie pociętych nawet na deski, a całość procesu produkcyjnego, od surowca do produktu finalnego, odbywała się na chodniku), ludzie nie bardzo kryjący się z załatwianiem swoich potrzeb toaletowych (i nie chodzi tylko o wysikanie się), kolejki niemal wszędzie, centrum zasadniczo nie różniące się od przedmieść (najwyższy budynek, duma miasta, ma pewnie z piętnaście pięter i wygląda jak dzieło lat siedemdziesiątych), piasek zamiast chodników i ulic, brak restauracji (zdarzało mi się chodzić głodnym cały dzień, bo poza owocami na straganie, których miałem już dosyć, nie mogłem nic znaleźć), galerii handlowych, a nawet większych sklepów (największe i najbardziej nowoczesne sklepy spożywcze w Dakarze mają wielkość naszej „Żabki”, z tym tyko, że są znacznie słabiej zaopatrzone), znikoma obecność reklam i billboardów i wiele wiele innych.

Warsztat pod baobabem? A czemu nie!

Dakar to miasto-improwizacja, miasto, które nie buduje, nie tworzy, ani nie sieje, które wygląda jakby zostało stworzone z założeniem, że będzie istnieć jedynie kilka lat, po czym zniknie, pozostawiając po sobie ruiny, zgliszcza oraz tony śmieci. Dlatego Dakar to miasto, które żyje i zmienia się nieustannie, rodząc się w jednych miejscach i umierając w innych, w którym odrażające sąsiaduje z niesamowitym, a ruch i gwar nie ustaje o żadnej porze dnia, ani nocy. Dlatego warto je odwiedzić.

Kilka kroków od tego pięknego miejsca wprost do morza wylewają się ścieki


Ten wpis dotyczy podróży z 2017 r. i pierwotnie został opublikowany na moim starym blogu odtarnobrzegupobangladesz.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz