DZIECI, HEROINA I CHIPSY DORITOS

Przed Wam krótki i - co najważniejsze - w przeciwieństwie do wszelkiej maści kołczów i doradców, liczących za swoje usługi setki złotych - darmowy - poradnik "Jak wyjść ze swojej strefy komfortu?".

Kadr z filmu "Kongres" reż. Ari Folman

Akt pierwszy. Scena pierwsza


Oglądam rosyjski teledysk. Sceneria Ułan Ude, miasta na dalekiej Syberii, do którego, w poszukiwaniu lepszego życia, przez lata ściągały okoliczne, koczownicze plemiona. Znalazły upadły przemysł i skupiska szarych, rozpadających się bloków. Znalazły ogromne bezrobocie, beznadzieję, biedę i uzależnienia. Stepowy piasek powoli zasypuje ulice. Przyroda stopniowo odbiera to, co człowiek z taką brutalnością jej wydarł. 

W teledysku młody chłopak, może trzynastoletni, wychodzi na dach bloku. Bierze heroinę i odpływa, choć na chwilę ucieka od tego przytłaczającego, bezsensownego świata, bez szans i bez celu.

Wgapiam się w ekran. Źrenice mam nienaturalnie rozszerzone. Nie wiem, czy kiedykolwiek widziałem coś tak mocnego. Tak strasznego i brutalnego. Jestem zaszokowany. I wnet, zupełnie bez uprzedzenia, w słuchawkach słyszę wesoły dżingiel, a na ekran wskakuje kolorowa reklama chipsów doritos, z hasłem "Podejmuj śmiałe wyzwania".

Akt pierwszy. Scena druga


Jadę metrem. Godziny szczytu, wagonik jest niemal pełny. Ze znudzeniem patrzę na zawieszony na ścianie monitor. Wesołe szczeniaki labradorów, biegając po zielonej, wiosennej trawie, bawią się papierem toaletowym popularnej marki. Pod spodem, na czerwonym pasku, gdzie wyświetlane są newsy, napis "47 OFIAR ZAMACHU W TURCJI". 

Kolejna reklama. Atrakcyjna, blondwłosa modelka, wystylizowana na gospodynię domową, wyjmuje z piekarnika pachnące ciasto. Z "Kasią" ci się upiecze - głosi slogan. Na pasku pod spodem "ROŚNIE TRAGICZNY BILANS POŻARÓW W USA".

Staram się nie patrzeć. Zakładam słuchawki. Robert Matera śpiewa: "Jest demokracja, więc nie ma litości. Na nic jest twój płacz. Takie są reguły tej gry. Masz wolność więc płać". Później wskakuje reklama skrzydełek z kurczaka z dowozem. 14,99 za 12 sztuk.

Przerwa


Co się z nami dzieje? Dlaczego nikt tego nie widzi? Czy nikomu nie przeszkadza ten kontrast? Dlaczego wszyscy to ignorują? Nikt się nie przejmuje?

W każdym z tych przypadków czułem, jakby mi ktoś napluł w mordę. Jakby mówił: "Mamy w dupie problemy świata. Ale chodź, zobacz jakie wspaniałe produkty oferujemy..."

Akt drugi. Scena pierwsza (i jedyna)


Czy czytałeś "Kongres futurologiczny" Lema? Albo oglądałeś film? 

Główny bohater, Ijon Tichy bierze udział w Światowym Kongresie Futurologicznym, obradującym w luksusowym hotelu nad problemem przeludnienia w świecie targanym konwulsjami wybuchów społecznych i skrajnie niestabilnym politycznie. Wkrótce po rozpoczęciu Kongresu, na ulicach miasta dochodzi do zamieszek. Tichy wraz z garstką uczestników chroni się w kanale ściekowym, dokąd docierają użyte w tłumieniu zamieszek chemiczne środki halucynogenne, które wywołują u bohatera ciąg urojeń. Doznając halucynacji wydaje mu się, że jest w 2039 roku w zadziwiająco idyllicznym świecie, zrewolucjonizowanym przez osiągnięcia chemii, gdzie niemal wszystkie ludzkie potrzeby są w nim zaspokajane poprzez bezpośrednie oddziaływanie na mózg wszechobecnych, rozpylanych w powietrzu, substancji chemicznych. Owe specyfiki są tak zaawansowane, że likwidują niepożądane społecznie zachowania, są łatwo przyswajalnym nośnikiem wiedzy, albo mogą wywołać dowolną (z góry zaplanowaną) projekcję, wizję, samopoczucie lub przekonanie u osoby je przyjmującej. W końcu budzi się i stwierdza, że nadal przebywa w kanale ściekowym pod gruzami zburzonego hotelu.

Koniec


O co w tym wszystkim chodzi? Czy o to żeby się martwić? Nie, nie to miałem na myśli. Żyjąc na co dzień w Europie i w Polsce, która - mimo swoich wszelkich wad - pozostaje jednym z najlepszych i najbogatszych krajów na świecie, często jesteśmy zaślepieni, tak jak bohaterowie powieści Lema. Wielu rzeczy świadomie lub podświadomie nie dostrzegamy, żyjąc w swojej bajce. I czasami dzieje się to dlatego, że ktoś nie chce, abyśmy je widzieli. Ludzie martwiący się o planetę nie kupują produktów z taniego, chińskiego plastyku. Ludzie, którzy przyjaźnią się z innymi, trudno jest zaszczuć przeciw nim, dla uzyskania celów politycznych. Czasami też nie dostrzegamy zbyt wiele, bo jest nam po prostu wygodniej się nie przejmować. 

Tylko czy naprawdę chcemy tkwić w tej bajce? Czy jesteśmy zdecydowani poświęcić prawdę dla wygody? Postępować tak, jak powiedzą nam inni?

To nie skok na bungee ani podróż do Tajlandii jest "wychodzeniem ze strefy komfortu". Jest nim spojrzenie na to, jak świat wygląda naprawdę. Dostrzeżenie także tych niewygodnych rzeczy i spraw, które na co dzień starasz się ignorować. I działanie, aby je zmienić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz