POSTHUMANIZM: CZY WYSYŁANIE MOCZU W KOSMOS ZAPEWNI NAM NIEŚMIERTELNOŚĆ?

Czy życie na ziemi powstało tylko dlatego, że w którymś z kosmicznych spodków zatkała się toaleta, a  jego załoga musiała zatrzymać się na ziemi, żeby się wysikać? Takie przedstawienie genesis - o dziwo - nie musi być wyłącznie fantasmagorią i w dużej części może być uzasadnione naukowo.



Po czym Bóg im błogosławił, mówiąc do nich: Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną; abyście panowali nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi.

Powyższy cytat z Księgi Rodzaju od średniowiecza dominuje w myśleniu o roli człowieka w przyrodzie. Roli - dodać należy - kluczowej, ponad wszelkimi innymi gatunkami żyjącymi, którymi człowiek, jako jedyny obdarzony duszą, ma prawo (a przez to moralne i etyczne uzasadnienie) władać.

Także nowożytność nie przyniosła zasadniczych zmian w tym zakresie. Związana z nimi laicyzacja sprawiła jedynie, że zamiast duszy, jako uzasadnienia władztwa człowieka nad innymi gatunkami, wskazuje się inteligencję ('człowiek jest jedyną na ziemi istotą inteligentną') lub ewolucję ('człowiek stoi na szczycie drzewa ewolucji').

Dopiero w ciągu ostatnich kilkudziesięciu latach, powoli wracają do życia koncepcje, że jesteśmy równorzędną częścią przyrody. Że nie mamy uzasadnienia moralnego, by stawiać się ponad nią, a zwierzęta i rośliny również mają swoje prawa, które należy chronić. W pewnej części znalazło to odzwierciedlenie w ustawodawstwie oraz sposobie zachowania ludzi. W pewnej części, gdyż - mimo tendencji w tym kierunku - wciąż nie doszło do zrównania statusu człowieka i przyrody. Człowiek wciąż stawia się ponad przyrodą, nadając jej jedynie pewne prawa.

Mimo tego, zapytać należy, skąd wzięła się ta zmiana w myśleniu? Skąd pomysł, że rośliny i zwierzęta mogą być nie mniej ważne niż cywilizacja tworzona przez ludzi?

Wynika to przede wszystkim ze spostrzeżenia, jak dalece doprowadziliśmy do zniszczenia, degradacji i zanieczyszczenia przyrody oraz tego, jak fatalnie odbija się to na kondycji człowieka. Ale to nie wszystko. Jedną z przyczyn, w mojej opinii, jest także odmienne spostrzeżenia na człowieka. Zrozumienie, że z miejscem, w którym żyjemy łączy nas zdecydowanie więcej, niż nam się wydawało.

Człowiek planetarny


Skąd w ogóle pochodzi człowiek? Od małpy - to bardzo rozpowszechnione, uproszczone i z gruntu rzeczy nieprawdziwe stwierdzenie. Nawet jego bardziej poprawna wersja, stanowiąca, że człowiek i niektóre gatunki małp mają wspólnego przodka jest obarczona zasadniczą wadą w postaci zatrzymania się na pewnym, mocno już zaawansowanym, etapie życia biologicznego. Żeby powstał ten wspólny przodek człowieka i małp musiały bowiem minąć setki milionów lat ewolucji, począwszy od prostych bakterii, organizmów jednokomórkowych, wielokomórkowców, białek, bardziej złożonych organizmów morskich i wiele, wiele innych, aż do ssaków lądowych.

Patrząc na ewolucję w ten sposób dostrzegamy, że źródłem pochodzenia człowieka jest raczej pierwszy występujący na ziemi organizm żywy, jakiegoś rodzaju proto-bakteria. I jest ona nie tylko źródłem pochodzenia samego człowieka, ale także zwierząt, roślin, grzybów i całego biologicznego życia na ziemi. Mamy wspólnego przodka nie tylko z małpami, ale ze wszystkim, co żyje na tej planecie.

Ale czy to na pewno koniec? Czy ewolucja na pewno zaczyna się od tej proto-bakterii? Czy na pewno nie można pomyśleć o niczym dalej?

Otóż można. W ostatnich czasach mówi się także o ewolucji geologicznej i jej wpływie na rozwój życia na ziemi. Powstanie pierwszej proto-bakterii wymaga bowiem, by istniały odpowiednie związki chemiczne. Nie było ich od samego początku na naszej planecie, dopiero odpowiednie procesy geologiczne doprowadziły do ich utworzenia (związki chemiczne, utworzone w procesach geologicznych nazywamy minerałami). Innymi słowy, minerały także stanowią część ewolucji.

Włączając do naszego myślenia o tym, skąd pochodzimy, narrację związaną z powstaniem życia na ziemi, a także ewolucją geologiczną, dostrzegamy to, jak bardzo jesteśmy związani z tą planetą, z elementami przyrody zarówno ożywionej i nieożywionej. Dzięki temu możemy spojrzeć z trochę innego innego miejsca na to, jaką rolę pełni człowiek na ziemi. Zastanowić, czy uzasadnionym moralnie i etycznie jest stawianie się ponad przyrodą. 

No dobra, ale co z moczem i nieśmiertelnością?


Postrzeganie przez człowieka siebie samego jako dominującego nad przyrodą, jej pana i władcę, wiąże się też z kwestią pewnej indywidualizacji. Kwestię tą zauważono już w filozofii starogreckiej, wyróżniając pojęcia zoe - życia w ogólności, a także bios - życia zindywidualizowanego. Przymiot życia w sposób zindywidualizowany (bios) nadaje się zazwyczaj wyłącznie człowiekowi.

Wyjaśniając to bardziej obrazowo, śmierć człowieka (bios) postrzegana jest jako koniec. Natomiast inaczej patrzymy na śmierć zwierzęcia lub rośliny (zoe). Na przykład, śmierć wiewiórki nie jest postrzegana jako jakiegoś rodzaju koniec, ginie osobnik, ale wiewiórki żyją nadal. Pomijając przypadki ekstremalne, gdy ginie cały gatunek, życie roślin i zwierząt, odradzające się regularnie, jest w zasadzie nieskończone. Oczywiście, to samo można by powiedzieć o człowieku. Sęk w tym, że na człowieka patrzymy jako na zindywidualizowaną jednostkę, nie zaś jako gatunek. Różnica tkwi w postrzeganiu.

To zestawić należy ze wspomnianą wcześniej ewolucją geologiczną. Warunkiem niezbędnym do powstania życia organicznego na ziemi, pierwszej proto-bakterii, od której wszystko się zaczęło, było pojawienie się pewnej ilości rozpuszczalnego w wodzie fosforu. Tego rodzaju fosforu brakowało na naszej planecie. Istnieją dwie teorie, skąd się wziął. Po pierwsze, mógł spontanicznie powstać w procesach geologicznych. Po drugie, mógł zostać przyniesiony na ziemię z innych miejsc wszechświata - przez meteoryty, pył kosmiczny, bądź też, jak wierzą niektórzy, wizytę przedstawicieli obcych cywilizacji.

Dodać należy, że dużą ilość rozpuszczalnego w wodzie fosforu zawiera mocz. Stąd właśnie żartobliwe wprowadzenie do niniejszego artykułu, ale także projekt artysty Michaela Burtona pn. Astronomical Bodies, by ludzki mocz wysyłać na inne planety, tak aby zawarty w nim fosfor posłużył do rozwoju nowego życia i tym samym zapewnił człowiekowi - rozumianemu jako gatunek - nieśmiertelność.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz