Sama miłość nie wystarczy

Niedawno zabrałem głos w dyskusji dotyczącej adopcji dzieci przez pary homoseksualne. Mówiąc ściślej, odniosłem się do sytuacji kobiet pozostających w związku, choć te same uwagi można by odnieść również do par gejowskich.



Przyznanie się pary lesbijek do tego, że chciałyby razem mieć (wychowywać) dziecko, wywołało lawinę hejtu w internecie. Liczne komentarze pod postem, zawierającym to odważne oświadczenie, nie nadają się do zacytowania. Ich autorzy nie zamierzali bowiem podjąć dyskusji, ani też wyrazić swojej opinii, a jedynie obrazić autorki. Kilku pozostałych akcentowało, że dziecko do prawidłowego rozwoju wymaga także męskiego wzorca. Odpowiadając im, napisałem:

Jakoś gdy mój - i dziesiątek tysięcy osób w podobnej sytuacji - ojciec zlewał pałę z kolegami, zamiast zajmować się rodziną, to nikt nie krzyczał, że to niedopuszczalne, bo dziecko potrzebuje męskiego wzorca. Skąd teraz troska o to?

Od ojca nauczyłem się, że gdy potrzebujesz pieniędzy na alkohol, najłatwiej "pożyczyć" od dziecka komunijne, urodzinowe, czy kieszonkowe. Dziecko przecież się nie upomni o zwrot, a nawet jeśli to wystarczy powiedzieć "później", albo "nie mam". Ojciec pokazał mi, jak można mieć wszystko w dupie, produkując czwórkę dzieciaków, i zostawiając je na utrzymaniu jednej kobiety, pracującej gdzieś na podlaskiej wsi lat dziewięćdziesiątych. Pamiętam taki letni dzień, w którym mama, mimo, że pracowała od świtu do nocy, prosiła nas, żebyśmy poszli do babci, bo w domu nie ma nic do jedzenia i nie mamy żadnych pieniędzy, aby cokolwiek kupić. Pamiętam, jak wiele razy odcinano nam prąd za niepłacenie rachunków. Od ojca, który nigdy nie dostrzegał problemów ze swoim alkoholizmem, wiem, co to znaczy ignorancja. To on pokazał mi jak nie mieć ambicji, nie wierzyć w możliwość zmiany, jak zmarnować sobie życie.

Cóż. Tak bywa. Jakoś wyparłem to z pamięci przez te wszystkie lata. 

Nie udało mi się pozbyć jednak jakiegoś braku. Trudno mi to do końca określić. To jakiegoś rodzaju żal, pomieszany z poczuciem pustki, który odczuwam, patrząc jak marnie sobie radzę z podrywaniem dziewczyn, jeżdżeniem samochodem (do dzisiaj nie mam prawa jazdy), czy współzawodniczeniem z innymi facetami (jestem słaby w dyscyplinach jeden na jeden, odnajduję się bardziej w grach zespołowych).

I mając to na uwadze, zacząłem się zastanawiać, że może rzeczywiście jestem w błędzie. Że sam nie chciałbym mieć dwóch mam. Ale to chyba nie do końca tak.

Rola matki w wychowaniu dziecka wydaje mi się dość intuicyjna. Matka jest tą osobą, która daje miłość. Dziecko idzie do matki po ciepło, współczucie, przytulić się, wyżalić, wypłakać. Matka zawsze pocieszy, zawsze powie dobre słowo, ochroni przed złem. A jaka jest rola ojca? Jakim sam chciałbym być ojcem? Tak, zastanawiałem się nad tym. Chciałbym mieć w przyszłości dzieci i być dla nich kimś. Tylko, właśnie, kim?

Chciałbym, aby ten świat był dobry, miły i piękny. Ale nie zawsze taki jest. Nie da się przejść przez życie bez szwanku, kierując się wyłącznie miłością. Jeszcze się nie da. Czasami  natomiast trzeba być twardym, wytrwałym i silnym, czasami - przebiegłym i sprytnym, czasami trzeba podjąć ryzyko, a czasami unieść ciężar odpowiedzialności. Na tym polega radzenie sobie w życiu. I to właśnie, jak radzić sobie w życiu w różnych sytuacjach, wykorzystywać szanse ale także podnosić po porażkach, chciałbym przekazać swoim dzieciom, jeśli tylko kiedykolwiek będę je miał. W ten sposób widzę rolę ojca w wychowywaniu dzieci. Nie oznacza to oczywiście, że ojciec nie ma prawa być czuły i opiekuńczy. Chodzi raczej o rozłożenie akcentów.

Jednak nie tyko mężczyźni radzą sobie w życiu. Kobiety pod tym względem nie są ani trochę gorsze. I nie tylko mężczyźni mogą przekazywać dzieciom te umiejętności i wiedzę. I tu dochodzimy do sedna. Nie chciałbym mieć dwóch mam, jeśli żadna z nich, poza miłością, nie byłaby mi w stanie pokazać jak radzić sobie w naszym, dalekim od ideału, świecie. Sama miłość nie wystarczy. Trzeba coś więcej. I jeżeli tylko dostawałbym to coś więcej, płeć rodziców naprawdę nie byłaby taka istotna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz