[Recenzje] SIKSA - Stabat Mater Dolorosa

Muszę się do czegoś przyznać: pomimo, że uważam się za feministę, ostatnimi czasy moja wiara w polski feminizm spadła niemal do zera.
To zaczęło się gdzieś jesienią zeszłego roku, gdy projekt obywatelski projekt ustawodawczy Ratujmy Kobiety, rozszerzający prawo kobiet do przerwania niechcianej ciąży, przepadł w pierwszym czytaniu, bo nie zagłosowały na niego posłanki, które wspierały Czarny Protest, chodziły na manifestacje, wypowiadały się podczas nich, namawiały do składania podpisów. Słuchając ich żałosnych wyjaśnień myślałem, że patriarchalizm jest w tym narodzie zakorzeniony tak głęboko, że trzeba tysiąca lat, żeby cokolwiek się zmieniło.
Drugi cios przyszedł całkiem niedawno. Kilka tygodni temu wybrałem się na feministyczny slam poetycki, połączony ze zbiórką na organizację społeczną działającą na rzecz praw kobiet. Wyszedłem po trzydziestu minutach, z poczuciem głębokiego zażenowania. Nie poziomem wierszy, bo ten był całkiem niezły. Ich tematyką. Zdecydowana większość z nich dotyczyła relacji z facetami, tęsknoty za nimi, przeradzającej się w nienawiść. Tak, jakby kobiety, nie istniały bez odniesienia do mężczyzn, albo nie miały nic do powiedzenia. Ta idea była zbyt oburzająca, abym wytrzymał tam dłużej.
Szczęśliwie udało mi się trafić na Stabat Mater Dolorosa, najlepszą - w mojej opinii - płytę 2018 roku. To, co mnie w niej uderza, to prawdziwy bunt, o takiej sile, jaka w polskiej muzyce właściwie nie występuje. Uznane za skandaliczne "Nienawidzę cię, Polsko" Czesława Mozzila, czy "Sorry Polsko" Marii Peszek przy twórczości Siksy wyglądają niewinnie, jak zeszyt do religii ucznia szkoły podstawowej.
Siksa śpiewa (a może raczej melorecytuje) o wymaganiach wobec kobiet ("...mój stary się strasznie wkurwił, staną nade mną i powiedział, (...) ty masz mi wnuka urodzić. Tą dupą masz mi wnuka urodzić, rozumiesz?), o tym, żeby sprawdzać jak słowo kurwa ewoluuje jeśli chodzi o określanie nim dziewczyn, o nacjonalizmie polskim ("...polskie chuje, wystawione na sztorc przed tymi brudnymi Ukrainkami będą się błyszczeć lepiej, bo w Polsce wszystko jest lepsze") i nacjonalizmie światowym (śpiewając w utworze Alper Sapan o tym, jak się czuje, gdy na messangerze dostała informację, że jej przyjaciel, turecki anarchista, zginął w zamachu).
Stabat Mater Dolorosa to mieszanka wybuchowa, wyjątkowo mocna i surowa, ale jednocześnie aktualna i bardzo kobieca. Do tego stopnia, że zaczynam wierzyć, że feminizm w Polsce zdecydowanie nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.
Płytę polecam równie bardzo, jak koncerty Siksy, które zawsze są zjawiskiem artystycznym z pogranicza koncertu, teatru i performance.

Płyta jest w całości dostępna na portalu youtube i można ją odsłuchać pod tym linkiem.

Ocena: 10/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz