[Recenzje] JACK KEROUAC 'W DRODZE'

'Powinieneś przeczytać Kerouaca', 'No co ty, nie czytałeś 'W drodze?', 'No, stary, 'W drodze' to podstawa, musisz to zobaczyć', 'Słuchaj, ziomuś, jest taka książka, co jest o takich koluniach, jak ty trochę. Czytałeś?', 'Ej, mordo! A 'W drodze' to ty, kurwa, widziałeś? 'W drodze" - weź to sprawdź'.



Setki wzmianek, tysiące odniesień,komentarze, aluzje, ciekawostki, zachęty, namowy, polecenia i sugestie. I w końcu - po tak długim czasie, gdy temat trochę przycichł, a w raz z nim nadzieja, że się za to wezmę, nadeszła ta wyjątkowa chwila, ten oczekiwany moment:

Przeczytałem. Jest średnia.

Albo inaczej: nie wiem, skąd tak wielka sława tej książki. Owszem, kilka wątków, czy momentów jest całkiem niezłych. Nawet całkiem niemało. Przykładowo, podobały mi się opisy szalonych koncertów jazzowych w czarnych dzielnicach. Myślałem o żywiołowości (i o tym, co znaczy żyć naprawdę?), czytając o kolejnych wyczynach Deana Moriarty'ego. Spoglądałem też na mapę podczas kolejnych przejazdów przez Stany. 

Po tych wszystkich zapowiedziach spodziewałem się jednak czegoś więcej, czegoś, czym się zachwycę. Może jakiegoś zrozumienia tego, po co sam się kręcę po świecie bez większego celu, zamiast żyć 'jak normalny człowiek'. Okazało się zupełnie inaczej. Książka chyba jeszcze bardziej podkopała moje wątłe poczucie, że tego typu podróże mają jakikolwiek sens. Życie jako wagabunda czy obieżyświat wcale nie jest lekkie, łatwe i przyjemnie. Nie wygląda tak, jak na zdjęciach z fejsbuka czy instagrama. Częściej jest zimno, głodno, ciężko i źle. I po co to wszystko? Po co znowu ruszać w drogę, zamiast siedzieć w domu pod kocem i oglądać film? Nie wiem, pomimo pokładanych nadziei, 'W drodze' zupełnie nie wyjaśnia, że nim minie kilka chwil, znowu będę wyciągać kciuk na poboczu, patrząc z wiarą na przejeżdżające samochody. 

Ocena: 6,5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz